Miłość potrafi zabić w nie mniej okrutny sposób niż jej brak – Joanna Dulewicz „Sukcesja”

W świecie często można zaobserwować życia pozbawione wartości moralnych. Miłość, rodzina, lojalność grzęzną w bagnach, kiedy na pierwszym miejscu stawiamy własne ja.
Moja wolność, moje racje, mój cel.
Czytając „Sukcesję” Joanny Dulewicz powoli odkrywamy grzęzawisko postaci w mniejszym lub większym stopniu ze sobą powiązanych. W ciągu jednego wieczoru zmienia się wszystko.
Spotkanie w odziedziczonej posiadłości w Węglanowie od początku nie przypomina typowego rodzinnego zjazdu. Dawno niewidziani bliscy zamiast spędzenia czas w miłej atmosferze doświadczają nerwowości, wrogości i nieprzyjemnych komentarzy podczas rozmów. Zakończenie wieczoru nie jest także taki, jakie mogliby sobie wyobrazić. Bowiem jeden z mężczyzn zostaje odnaleziony w pokoju na górze. Martwy.
Tu rozpoczyna się klasyczny wątek kryminalny. Zamknięte środowisko, zbrodnia i dochodzenie. Jednak mnogość postaci zaskakuje i odbiega od typowych historii. Wymaga większego skupienia na każdym z bohaterów, aby dobrze zrozumieć ich zażyłości. Nie jest to zatem lekka lektura na jeden wieczór. I bardzo dobrze! Joanna Dulewicz zwinnie przeprowadza nas przez życiowe historie wszystkich Mogilskich, Wileckich, Stroińskich czy Kotowskich, prezentując skomplikowane relacje rodzinne i toksyczne zależności.
Pragnienie miłości i przebywania z kimś w prawdziwej bliskości, jak i poczucie bezpieczeństwa to normalne odczucia. Co jeśli sprowadzają nas na niebezpieczną drogę? Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, by osiągnąć własne cele, zaspokoić potrzeby, nie patrząc na innych?
Czy w imię miłości można znieważać drugiego człowieka? Czy chęć bliskości daje prawo do poniżania osoby, która nas kocha? Gdzie są moralne granice, których nikt nie powinien przekraczać?
Joanna Dulewicz skupiła się na psychologicznym obrazie bohaterów. Ofiara, którą stał się Tomasz Wilecki, od wielu lat pracowała na to, by się doigrać. Wczytując się w jego historie sprzed lat, jak i te obecne, wyłania się obraz, z którego jasno wynika, że jedna z pokrzywdzonych osób, mogła nie wytrzymać i pod wpływem emocji popełnić zbrodnię.
Czy była to żona, którą poddawał w życiu wielu próbom udowadniania, że go kocha?
A może kuzynka, dla której niekoniecznie był dobrym starszym bratem?
Może to Marek, z którym w zasadzie rywalizował od najmłodszych lat?
Czy też matka, która z miłości do niego była w stanie zrobić wszystko?
Czy dokonując zabójstwa ukochanego syna mogła ochronić go przed czymś znacznie gorszym?
Wraz z powolnym zatapianiem się w bagno przyczyn i skutków wielu zdarzeń prezentowanych w dwóch różnych okresach, dostrzegamy, że sukcesja ukształtowała każdego z bohaterów. Nie jest ona tylko dziedzictwem w postaci pałacu, do którego wielu chciałoby mieć prawa, ale i szeregiem zasad moralnych lub ich braku, wyższości nad innymi, budowaniu sztucznego wizerunku. Mieszkańcy Węglanowa przez wiele lat skrywali tajemnice, ukrywali ból i cierpienie. Jedni nie potrafili zaakceptować siebie, drudzy chcieli zawłaszczyć wszystko, by wreszcie poczuć się dobrze. Depresja, niskie poczucie własnej wartości i niezrozumienie często są pokłosiem całych pokoleń – relacji jakie budują rodziny, presji jaką rodzice wywierają na dzieciach, obojętności i braku zainteresowania potomstwem, co kształtuje ich charakter albo nadopiekuńczość i zachowania, które wymuszają konkretne postępowanie.
…człowiek, dopóki nie założy własne rodziny, powinien być bez reszty posłuszny matce i ojcu. (…) Rekolekcjonista wprawdzie wspomniał coś także o tym, że mimo wszystko nie można dawać się nikomu wykorzystywać. (…) Jeśli szczerze kocha się drugiego człowieka, to nie można czuć się wykorzystywanym.
Kto zatem tak mocno dał się ukształtować, aby przedłożyć własne ja nad dobro i życie innego człowieka? Zakończenie wbija w fotel i ciężko jest się podnieść z kanapy, by przejść krok dalej, do regału po nową historię, w obawie, że przeżycia mogą być równie mocne, jak przy „Sukcesji” Joanny Dulewicz.
