Miłość i tak wygrywa! – recenzja „Im przeznaczone” Alžběty Bublanovej

Czytanie na platanie, kiedy zamieszczała swoją patronacką recenzję „Im przeznaczone” Alžběta Bublanová w przekładzie Justyny Pokorskiej, wydawnictwa Moc Media, wspomniała o kultowym filmie „I kto to mówi”, który w latach 90-tych można było oglądać codziennie. 😊 Świetny film, dużo humoru i życie pokazane oczami małolata.
Autorka w powieści zaprezentowała pierwszą część w podobnej narracji. Dziewczynka, mieszka w brzuchu mamy i słucha, co się dzieje poza nim.
(…) na zewnątrz musi być całkiem ciekawie. Tam wszystko nieustannie pulsuje, wrze, pędzi. To musi być wspaniałe. Co więcej, prawdopodobnie szykuje się coś wielkiego, ponieważ za każdym razem, gdy gdzieś z mamą idziemy, wszyscy się przy nas zatrzymują i pytają, kiedy to nastąpi, a ona z powagą odpowiada, że już wkrótce. A ja mam przeczucie, że to „wkrótce” zobaczę na własne oczy. Gdzieś tam na mnie czekają wielkie rzeczy i będzie mi dobrze.
Jej obserwacje zewnętrznego świata są niezwykle spostrzegawcze. Mała ma bystry umysł i zauważa nie tylko piękno realnej krainy ale i jej brzydotę. Rodzice, najwspanialsi ludzie z tego poletka, no przecież!, a jednak ich życie wcale takie cukierkowe nie jest. Choć z początku książka wydaje się zabawna, a niemowlęca narracja to podkręca, to zmienia się ona w kolejnych częściach. Razem z dzieckiem przenosimy się do życia bez lukru, w którym ludzie żyją razem, a osobno. Dochodzi do potknięć i zadrapań, do wielu krzywd i bólu, a także prób, ile jesteśmy w stanie znieść.
Obserwacje zebrane w brzuchu mamy oddają prawdę schematów, w które na co dzień jesteśmy ubierani. Jak powinna wyglądać rodzina, co musi robić kobieta, by utrzymać mężczyznę przy boku? Czy naprawdę nie chodzi o miłość, partnerstwo i bezpieczeństwo? Czy wszystko sprowadza się do zewnętrznego piękna, którym zaspokaja się duszę?
Leżałam w małym łóżeczku tuż obok jakiegoś marudnego chłopaka, który miał wielkie oczy i wrzeszczał. Najpierw pomyślałam, że głupio zrobiłam, wychodząc na zewnątrz nie byłam pewna, czy jestem gotowa być na tym świecie tak zupełnie sama. Chciałam do mamci. Więc również zaczęłam wrzeszczeć, nie jestem zbyt opanowana. W końcu usnęłam z wyczerpania, a gdy się obudziłam, byłam u mamci. U mojej słodkiej mamci. Już wyglądała lepiej. Chyba też się przespała i pomalowała czymś czerwonym usta i policzki, więc nareszcie przestała wyglądać jak kobieta, która ma za chwilę wyzionąć ducha. Gdyby jeszcze się jakoś normalnie ubrała, to byłaby z niej niezła laska. Nie żeby mi na tym jakoś specjalnie zależało, ale z filmów, które z mamcią oglądałyśmy, wiem, że facetom na tym zależy. Dodatkowo mój tato jest przystojny, więc boję się, żeby nie odszedł do jakiejś ładniejszej. Nie chciałabym być niestabilnym emocjonalnie dzieckiem z rozbitej rodziny.
W drugiej części pojawia się młody dorosły i on prezentuje obraz zupełnie innego świata.
(…)siadam do komputera i zastanawiam się, o czym właściwie marzyłem – wymyślać jakieś niesamowite programy czy co? Te marzenia są przereklamowane. I zapomina się o tych marzeniach, kiedy jeszcze jako szczeniak chciało się być dorosłym i zazdrościło się takich zwyczajnych dorosłych rzeczy, jak ubieranie się i pójście do pracy, a potem powrót do domu i zrobienie kawy lub otwarcie piwa, poluzowanie krawata i mówienie: „Co to był za dzień”.
Realia, w których żyje bardzo różnią się od postrzeganego w niemowlęctwie świata. Trzeba przejść przez całość, żeby zrozumieć. Narratorka trzeciej części jest prawie dorosła, a jej rozważania mogą być bardzo bliskie.
Czasami zastanawiam się, na co w ogóle było to całe dzieciństwo, skoro te wszystkie minione lata mogłabym zgnieść jak kartkę i wyrzucić. (…) Powiedziałam o tym mamie, a ona odpowiedziała mi, że człowiek nie wspomina swojego dzieciństwa, gdy jest nastolatkiem. „Robi to dopiero później” powiedziała. „Kiedy miałam dwadzieścia pięć lat i cię urodziłam, nagle wszystko zaczęło wracać z zakamarków wspomnień”.
Coś w tym jest. Im człowiek starszy, tym wraca więcej wspomnień. Czasem nawet znajduje czas, żeby usiąść, spojrzeć w okno, na świat z przeszłości i uśmiechnąć się do siebie.
Ta prozaiczna opowieść ujmuje sama w sobie. To właśnie lubię w powieściach Bublanovej. Pokazuje świat takim, jakim jest. Powolne przejście od rana do wieczora, pójście spać, by zacząć wszystko z nadzieją, od nowa.